Lato – czas powrotu do siebie
Lato – czas długich dni, ciepłych wieczorów i obietnicy spokoju oraz braku pośpiechu.
Dla wielu to sezon wakacyjnych wyjazdów, spotkań z przyjaciółmi i intensywnego życia towarzyskiego.
Dla mnie… to przede wszystkim moment bycia z rodziną i powrotu do siebie.
To czas, kiedy mogę naprawdę wsłuchać się w swoje potrzeby, odpocząć – głęboko i szczerze.
Co mnie naprawdę odpręża latem?
Odpowiedź nie jest jednoznaczna, ale zawsze prowadzi mnie do wewnętrznego spokoju i poczucia spełnienia, które co roku na nowo odkrywam.
Cisza, która mówi więcej niż słowa
Latem szczególnie doceniam ciszę.
Nie tę absolutną, pozbawioną dźwięków, ale żywą – w której słychać szum liści, śpiew ptaków, szum fal, cykanie świerszczy.
To właśnie wtedy odpuszczam – nie muszę się spieszyć, nie muszę być produktywna, nie muszę niczego udowadniać.
Zanurzenie się w naturze, bez rozmów, powiadomień i ekranów, działa na mnie jak reset.
Wystarczy kilka godzin w lesie, nad jeziorem czy na łące, żebym poczuła, jak napięcia ulatują z mojego ciała.
To tam naprawdę odpoczywam – bez rozpraszaczy, bez nadmiaru bodźców.
Tam uczę się znów być tylko ze sobą.
Spacery bez celu
Lato to dla mnie czas bez pośpiechu.
Uwielbiam wędrówki – niekoniecznie po górach czy w dalekich krajach.
Czasem najbardziej odprężające są te lokalne spacery bez konkretnego celu.
Wychodzę z domu, nie wiedząc, gdzie dojdę.
Idę przed siebie, mijam znajome uliczki, skręcam tam, gdzie oczy poniosą.
Bez mapy, bez planu.
W tym braku kierunku jest coś niezwykle wyzwalającego.
Pozwalam sobie na błądzenie – fizycznie i myślowo.
Czasem w trakcie takich wędrówek przychodzą do mnie najważniejsze refleksje.
Innym razem myśli po prostu cichną – i po prostu jestem.
Powolne rytuały
Lato uczy mnie zwalniać.
Codzienna kawa na tarasie, wieczorne czytanie książki przy zachodzącym słońcu – to małe rytuały, które stają się moją kotwicą w codzienności.
Ich powtarzalność daje mi poczucie bezpieczeństwa, a jednocześnie pomaga się zakorzenić w chwili obecnej.
Latem odkrywam moc nicnierobienia.
W społeczeństwie zafiksowanym na działaniu, produktywności i efektach – umiejętność bycia w bezruchu staje się aktem odwagi.
Lato daje mi na to przyzwolenie – zewnętrzne i wewnętrzne.
Oddech i ciało
Ciepłe powietrze, kontakt z naturą, brak ciężkich ubrań – to wszystko sprawia, że łatwiej mi nawiązać kontakt ze swoim ciałem.
Latem częściej się rozciągam, częściej tańczę – nawet sama w domu, przy ulubionej muzyce.
Nie chodzi tutaj o formę, ale o swobodę.
Ruch staje się naturalny i intuicyjny.
Ciało się rozluźnia, a wraz z nim – myśli.
Lato przypomina mi, że jestem nie tylko umysłem, ale też fizycznością, która potrzebuje troski, łagodności i obecności.
Pisanie tylko dla siebie
Jednym z najbardziej ukochanych rytuałów, które pielęgnuję latem, jest pisanie – nie z obowiązku, nie dla kogoś, ale właśnie dla siebie.
Prowadzę dziennik wdzięczności przez cały rok, ale to właśnie latem czuję większą potrzebę zapisywania tego, co czuję, o czym myślę, co mnie porusza.
Piękna pogoda, spacery z córką i nasze babskie rozmowy.
Doceniam to wszystko.
Bez oceniania, bez cenzury – po prostu wylewam słowa na papier.
To moja forma samoopieki.
Pisząc, konfrontuję się z tym, co niewypowiedziane.
Czasem odkrywam radość, czasem niepokój, a czasem smutek, który czekał na swoją kolej.
Niezależnie od treści – czuję ulgę.
Pisanie jest dla mnie osobistą formą terapii.
Spotkania z tym, co prawdziwe
Nie jestem introwertyczką – uwielbiam duże rodzinne spotkania i kiedy dużo się dzieje.
Ale latem szczególnie doceniam spotkania w mniejszym gronie – rozmowy, które mają sens, które nie są powierzchowne.
Lubię dzielić chwilę z ludźmi, którzy naprawdę słuchają.
Z którymi można milczeć bez niezręczności.
Nie chodzi o ilość spotkań, ale o ich jakość.
Latem szukam autentyczności – zarówno w sobie, jak i w innych.
I to właśnie ta prawdziwość mnie odpręża – kiedy nie muszę niczego udawać, grać ról, dostosowywać się, a odpoczywam najlepiej wtedy kiedy mogę być sobą.
Spojrzenie w głąb siebie
Lato jest dla mnie jak lustro – odbija to, co najważniejsze.
W blasku słońca łatwiej spojrzeć w siebie i na siebie z czułością.
Łatwiej odpuścić, wybaczyć, ucieszyć się sobą.
Nie potrzebuję wielkich podróży ani spektakularnych planów.
Wystarczy czas, przestrzeń i odrobina uważności.
Bo to właśnie wtedy, gdy pozwalam sobie zwolnić i być – naprawdę odpoczywam.
A Ciebie co odpręża latem?
Może to dobry moment, by się zatrzymać i poszukać odpowiedzi głębiej – w sobie.
Buziaki =*